Pobudka o 3.35, bo o 4.52 miałam pociąg bo Malborka. Po drodze na dworzec (rowerem, oczywiście) mogłam podziwiać wschód słońca (co później się dość często zdarzało). W Malborku na peronie już czekał Michał, a Ania z Szymonem byli w pociągu, do którego się dosiadaliśmy. Droga dość długa, graliśmy w skojarzenia. Nocleg miał być na dworcu PKP, ale ten był rozkopany (remont) , więc spaliśmy na przystanku PKS (warty godzinne trzymając).
Cel wyprawy: Przełamanie stereotypu o Albanii, objechanie kraju dookoła, przeżycie czegoś nietuzinkowego
15.10.2010 r. piątek
Budzik ustawiony na 7.00 trochę podzwonił, za nim podniosłem się leniwie i go przesunąłem o 10 minut. Nie chciało mi się wstać. Ale jak już zacząłem chodzić, senność mi przeszła i humor dopisywał. To moja trzecia wyprawa, ale z każdą mam chyba coraz większy respekt. Ok. 8.30 pożegnałem Państwa Żuber i ruszyłem do Sopotu. Wyjazd był zaplanowany na 9.00, więc korzystając z chwili zapasu, pojechałem na molo. Wstyd się przyznać, ale w tym roku jeszcze na nim nie byłem.
Andanza de Honker dotarła już do Barcelony - celu swojej podróży. Gratulacje! Po 26 dniach pełnych przygód podróży, przejechaniu około 2880 kilometrów harcerze mogą teraz w pełni oddać się zwiedzaniu tego ciekawego hiszpańskiego miasta. Podczas podróży przez Niemcy i część Francji pogoda nie sprzyjała do końca dzielnym rowerzystom, natomiast tuż po opuszczeniu Lyonu zdecydowanie się zmieniła. Dotychczasowe opady zastąpił lejący się żar z nieba sięgający czasami nawet 50 stopni Celsjusza.
Wyprawę uważamy za bardzo udaną. Udało nam się zobaczyć prawie wszystkie zaplanowane miejsca na Islandii. Przez cały wyjazd na rowerach pokonaliśmy 1535 km, autostopem 303km oraz autobusem 81km. Doświadczyliśmy chyba każdej możliwej pogody za wyjątkiem gradobicia. Poznaliśmy wielu ciekawych ludzi, którzy nam wielokrotnie pomogli i dołożyli małą cegiełkę do tego żebyśmy cali, zdrowi i szczęśliwi przejechali całą trasę. Zjedliśmy zgniłego rekina, próbowaliśmy słynnych islandzkich hot-dogów, chłodziliśmy się lodami posypanymi lukrecją, kąpaliśmy się wielokrotnie w osławionych gorących źródłach, pływaliśmy promem podglądając wieloryby.
Od 15- tego sierpnia grupa harcerzy - uczestników wyprawy rowerowej do Barcelony jedzie na terenie Francji. Za nimi już przejechana trasa w Niemczech oraz większe i mniejsze przygody, które miały miejscem na tym odcinku, czyli naprawa auta, kraksa rowerowa, 22 kilometrowa piesza wycieczka dwóch Śmiałków ze szpitala do miejsca kraksy, spanie na miejskim parkingu a także 14-dzień wyprawy nazwany najlepszym dniem wyprawy, a to głównie za sprawą darmowego noclegu z wyżywieniem w hotelu.
Trzech śmiałków: Sebastian Redziak, Piotr Simka i Paweł Matejski postanowiło spędzić nietypowo wakacyjny czas. 17 lipca 2010 roku to dzień, w którym rozpoczęliśmy wyprawę rowerową z Sosnowca na zachodni kraniec Polski. Był to już drugi etap podróży do najdalej wysuniętych punktów w Polsce (w 2009 roku - Przylądek Rozewie). Trasa przebiegała przez duże miasta naszego kraju. Podczas wyprawy zwiedziliśmy Opole, Wrocław czy Poznań oraz wiele małych i urokliwych miasteczek i wsi, których nie sposób wymienić. Nie straszna nam była ulewa, wiatr czy żar z nieba.