Moja ulubiona trasa rowerowa w regionie Cusco
Jakbym musiała wybrać najlepszą trasę jednodniową w regionie Cusco, to zdecydowanie wybrałabym trasę Chinchero-Moray-Salineras de Maras - Urubamba
Dlaczego? Bo poza tym, że ma się tu okazję pojeździć w przepięknej scenerii, z widokiem na cudowne góry, to dodatkowo można odwiedzić bardzo ważne atrakcje turystyczne, no i poduczyć się nieco historii. Ponadto to też idealne miejsce, by przyjżeć się z bliska wioskom, podpatrzeć jak wygląda codzienne życie Peruwiańczyków oraz zasamkować w jednej z lokalnych chat peruwiańskiego piwka zwanego chicha de jora.
I wszystko w zaledwie jeden dzień!
Moray oraz Salineras de Maras to miejsca przeurocze, położone blisko słynnego na całym świecie miasta Cusco. Prowadzi do nich kilka dróg. Są wśród nich te łatwiejsze i te nieco trudniejsze; są też dłuższe i nieco krótsze. Wybór konkretnej z nich zależeć będzie przede wszystkim od rowerowych umiejętności i kondycji fizycznej każdego rowerzysty. Ale jakby nie było, w tym regionie, poradzą sobie zarówwno młodsi rowerzyści, jak i Ci, którzy na co dzień z rowerem są raczej na bakier.
Jak zorganizować wyprawę rowerową?
Wyprwę da się rozpocząć i zakończyć w ciągu jednego dnia. Oczywiście wszystko zależy od tego jak długo i szybko będziecie w stanie pedałować bez odpoczynku. Niemniej jednak rezerwowałabym dosłownie cały dzień, od około 6 rano do co najmniej 8 wieczorem (razem z przejazdami autobusowymi, odpoczynkiem i przystankami na zwiedzanie atrakcji).
Ale zanim o szczegółach logistycznych wyprawy, słów kilka o miejscach docelowych, tj. o Moray oraz o Salineras de Maras. Oba miejsca są urocze: bo same w sobie cieszą oko, bo położone są blisko Cusco no i bo przejażdżka rowerem po okolicach, w których sięznajdują, to czysta przyjemność dla każdego kto kocha naturę.
Moray, czyli o tajemniczych zagłębieniach w ziemi, w kształcie zbliżonym do koła
Moray to nazwa zarówno miejscowości, jak i znajdującego się w jej pobliżu kompleksu archeologicznego z czasów Imperium Inków. W jego skład wchodzą trzy naturalne okrągłe zagłębienia w ziemi, których zbocza stanowią rolnicze tarasy. Dwa większe zagłębienia są połączone, najmniejsze natomiast znajduje się nieco dalej.
Do dziś nie wiadomo, jakie rzeczywiście było przeznaczenie owych tarasów. Niemniej jednak najbardziej popularne teorie zakładają, że Inkowie wybudowali je jako, laboratoria rolnicze, w których prowadzili badania na tym, jak zmieniający się klimat wpływa na wzrost roślin uprawnych. Istotne jet tu bowiem, że tarasy znajdują się na różnej wysokości. Pomiędzy najwyższym i najniższym tarasem w poszczególnych zagłębieniach różnica wynosi aż 30 metrów. Różny jest też stopień nasłonecznienia każdego z nich, co nie pozostaje bez wpłwu na zmianę temperatury. Okazuje się, że różnica średnich temperatur rocznych pomiędzy poszczególnymi tarasami sięga nawet 15 °C. Ponadto do każdego tarasu dociera woda, która dostarczana jest tu za pomocą skomplikowanego systemu nawadniającego. Cała zatem konstrukcja owych tajemniczych zagłębień warta zobaczenia jest, zwłaszcza że można sobie prawie do samego dołu zejść i po wydzielonych ścieżkach tarasowe poziomy z bliska popodziwiać.
Na chwilę obecną nie da się kupić biletu wstępu wyłacznie na teren Moray. Bilet ten można usyzkać wyłącznie poprzez zakup tzw. Boleto turistico, który poza wstępem na teren Moray, gwarantuje również wstęp do wielu innych ważnych atrakcji turystycznych w regionie Cusco. Koszt owego biletu wynosi około 43 $. Można zakupić też jego tańszą wersję, przy czym z mniejszą ilością atrakcji.
Salineras de Maras, czyli o pewnej kopalni soli z czasów Inków
Salineras de Maras to miejsce, gdzie wydobywa się sól. Położone jest w pobliżu miejscowości Maras,stąd też nazwa Salienras de Maras. Kompleks składa się z ponad 5000 stawów solnych położonych na stromych zboczach doliny Urubamba. Pierwsze saliny w tym miejscu istniały już za czasów Imperium Inków i co istotne, produkcja soli, w tym samym stylu, trwa tu do dnia dzisiejszego. Podpatrzyć tu można sól krystalizującą się w prostokątnych zbiornikach o wielkości mnie więcej czterech metrów kwadratowych i głębokości około trzydziestu centymetrów. W porze suchej, w ciągu miesiąca, możliwe jest uzyskanie około 10-centymetrowej warstwy soli z każdego znajdującego się tu stawu.
Bilet wstępu do Salineras de Maras kosztuje jedynie 7 soli i można go nabyć w bramie wjazdowej. Zdecydowanie warto tę kwotę poświęcić i miejsce zobaczyć.
A teraz trochę o logistyce! Jak się tam dostać rowerkiem?
Jeżeli ktoś doświadczonym rowerzystą jest, czyli wie, jak sobie z rowerem radzić, w tm potrafi zmienić dętkę oraz jeżeli umie czytać mapę, albo zwyczajnie pytać o drogę, czyli ogólnie, jeżeli potrafi się odnaleźć w terenie, spokojnie może sobie organizować wyprawę na własną rękę. Na pewno da się w ten sposób sporo zaoszczędzić. Ale jeśli nie jesteś "rowerzystą" - "rowerzystą" lepiej wybierz się z kimś kto nim jest, lub zwyczajnie wykup sobie wycieczkę w biurze podróży (koszt około 70-140$ - zależy od firmy i jakości rowerków).
Wersja najtańsza to ta na własną rękę. Wówczas trzeba sobie załatwić rowerek i przejechać się loklanym autobusem lub minibusem. Z owego autobusu lub busa (który jedzie w kierunku miasta Urubamba) trzeba będzie wraz z rowerkiem wyskoczyć kilka minut przed miejscowością Chinchero, albo kilka minut po jej minięciu. Wszystko zależy od tego, ile czasu zechcecie poświęcić na jazdę. Ogólnie polecam zacząć od miejsca zwanego Chancadora (przed miastem Chinchero), wówczas będzie kilka kilometrów więcej, lub od miejsca zwanego Cruzpata (za Chinchero), w tym przypadku będzie o kilka kilometrów mniej.
Z Cusco warto wyruszyć wcześnie rano, około 6, bo droga autobusem zajmie około godzinki, no i zwiedzanie poszczególnych atrakcji też nieco pochłonie. A w tak zwanym między czasie, cały czas przemieszczanie się rowerkiem – ach i tak cały dzionek minie J.
Powrót najłatwiej zaplanować z miejscowości Urubamba. Jak już dotrzecie do Salienras de Maras, zwiedzicie piękne solne zbiorniczki, to następnie trzeba będzie obrać drogę w kierunku rzeki Urubamba. Od razu ostrzegam, że ten odcinek jest bardzo wymagający. Krótki, ale zjazd nim w doł, to wyczyn raczej dla zaprawionych rowerzystów. Ci z Was, którzy z rowerem majądo czynienia wyłącznie od strony rekreacyjnej, polecam zejście, a nie zjazd. Taki spacerek zajmie nie więcej niż 30 minut no i dalej będzie już można kontynuować wycieczkę, na – a nie obok naszych dwóch kółek.
Od rzeki Urubamba do miasta o tej samej nazwie to już rzut beretem. Dzielić Was bowiem będzie zaledwie około 45 minut drogi. Tam trzeba znaleźć przystanek autobusowy, co trudne nie będzie, bo jest on położony dokładnie przy szosie głównej, na którą wyjedziecie. Podróż powrotna do Cusco zajmie około 2 godziny. Nieco szybciej i nieco drożej będzie busikiem, ale za to mniej możliwości na poznawanie lokalnej ludności.
Planujesz wyjazd rowerowy na własną rękę musisz pamiętać, że:
Po pierwsze:
Istnieje kilka dróg prowadzących do Moray i do Salineras de Maras. Umiejętność czytania mapy i wiedza, jak poruszać się w terenie będą zatem bardzo przydatne. Czasem uda się zapytać miejscowych o kierunek, ale tutaj trzeba trochę liczyć na tzw. "szczęście". Często jest tak, że nie ma nikogo na drodze, lub te owe wskazówki mieszkańców na nie wiele się zdadzą, bo lokalni tak potafią zamotać i uogólnić, że już nic nie wiadomo.
Osobiście polecam udanie się w kierunku od Cinchero do Moray, następnie z Moray do miejscowości Maras, a następnie z Maras do Salieneras, czyli do solnych złóż.
Po drugie:
Trzeba być przygotowanym na chwilowe tzw. zboczenie z trasy, nazywając rzeczy po imieniu – na zgubienie się. Ale bez obaw, poza ewentualnymi dodatkowymi kilometrami, nie da się tu zgubić na długo. Zawsze znajdzie się odpowiedni kierunek. Tu jednak bardzo ważna uwaga! Ci z Was, ktorzy rower kochają, na myśl o dodatkowych kilometrach raczej się ucieszą, ale jeżeli zapaleńcem dwóch kółek nie jesteście, mierzcie siły na zamiary!
Po trzecie:
Większość trasy jest płaska i z górki, po w miarę równej drodze, ale są momenty gdzie się z takich dróg zbacza na znacznie węższe i bardziej zaawansowane.
Niemalże ostatni fragment drogi od Moray do miasta Maras jest dość stromy. To krótki odcinek, ale jak ktoś dotychczas rowerem poruszał się tylko po płaskim terenie, musi się na takie zjazdy nastawić. Oczywiscie można łatwo odcinek pokonać pieszo z rowerkiem przy boku J. Więc się nie zrażajcie!
Kolejne niewielkie trudności (oczywiście dla amatorów, bo dla zawodowców to “bułka z masłem”) pojawią się na odcinku między Maras a Salineras . Ten odcinej jest niezwykle atrakcyjny, przy czym momentami nieco stromy i pokryty nierównościami oraz czasem kamyczkami. Oznacza to nie mniej nie węcej, że ten fragment będzie wymagać od rowerzysty dodatkowych umiejętności. Jest wielu takich, którzy dużego doświadczenia rowerowego nie mają i świetnie sobie tu radę dają. Są jednak i tacy, którzy zmuszeni są na spacerek.
No i na koniec, jak już wspominałam wcześniej, odcinek najtrudniejszy, bo bardzo stromy i wąski.
Dlatego też warto podczas tej wyprawy zadbać o dodatkowe akcesoria - typu kask, ochraniacze na kolana. Ja za każdym razem udawałam się w te rejony jedynie z rowerem i plecakiem, ale jak ostatnio upadłam i był to upadek dość groźny (co prawda na innej trasie, ale w tych samych okolicach), na każdą kolejną wyprawę w owe akcesoria na pewno się zaopatrzę.
Po czwarte:
Zawsze trzeba mieć ze sobą system do naprawy dętki roweru lub najlepjej zapasową dętkę. Na tej trasie często pojawiają się problemy z rowerem, a mianowicie przychodzi moment na test, pod tytułem – czy umiem zmienić dętkę? Jak to w życiu bywa, można mieć szczęście i przejechać trasę bez żadnych niespodzianek, ale można też owego szczęścia mieć nieco mniej. I na takie sytuacje, gdy z tym szczęściem mamy czasem na bakier, lepiej zawsze być przygotowanym. Przejechałam tę trasę do tej pory 6 razy i podczas dwóch wypraw owa dętkowa niespodzianka się pojawiła. Ale przezorny zawsze ubezpieczony - dętkę za każdym razem zmienialiśmy no i szybciutko w dalszą drogę ruszaliśmy. Jak nie chcecie sobie popsuć wakacji, polecam na szczęście w tego typu wyprawach nie liczyć i odpowidnie dodatki ze sobą mieć.
Podsumowanie
No i na zupełny już koniec, pozostaje mi życzyć Wam niesamowitych rowerowych wrażeń. Jak się w Cusco pojawicie, koniecznie sobie rowerową atrakcję zprezentujcie J
Jak się w Cusco pojawicie, koniecznie sobie rowerową atrakcję zprezentujcie J Co, jak co, ale rowerowe przygody na ponad 3000 m n.p.m. w otoczeniu jeszcze wyższych szczytów, to gwarancja wrażeń do końca życia.
Życzę Wam niesamowitych przygód na peruwiańskich szlakach!
Więcej o moich wyprawach po Peru przeczytacie na bogu http://sylwiatravel.com/pl/