Zbiór relacji z wypraw rowerowych przeprowadzonych przez podróżników. Znajdują się tu podróże po sześciu kontynentach, od Europy po odległą Australię, realizacje ocierające się o wyczyn oraz te o charakterze poznawczym, nastawione na bliski kontakt z innymi kulturami. Ciekawa narracja autorów prowadzi nas przez odległe miejsca Europy, wysokie góry Azji czy Ameryki Południowej.
Jako użytkownik dwóch kółek czuję się w obowiązku opisać niezmierne możliwości takiej wyprawy po Islandzkich zakątkach. Przy zaledwie kilku założeniach jest to miejsce wręcz idealne na tego typu wyprawę!!!
Nasza wycieczka była samochodowa więc piszę ten post bez konkretnego doświadczenia, niemniej podzielę się swoimi przemyśleniami.
Pierwsza rzecz to pogoda - bez kręcenia się zbytnio po zachodniej części Islandii uda się pewnie w większości zaakceptować pogodę. Nasza wycieczka odbywała się na przełomie Maja i Czerwca więc jeszcze troszkę czasami kropiło ale do wytrzymania.
Tegoroczna wyprawa rowerowa na północ Norwegii mogłaby nosić wiele tytułów, ale wielowątkowości każdego dnia towarzyszyło jedno, słoneczny blask przez całą dobę, mnóstwo nieoczekiwanych przygód, wiele uśmiechu i radość z każdego kolejnego dnia. Po raz pierwszy nasza koła dotknęły ziemi za kołem podbiegunowym. Jak było? jaka jest północ…czy ładniejsza i czy łagodniejsza od dolnej części kraju?
Jakie są LOFOTY?
Magiczne, dzikie, surowe i pociągające. Zacierający się obraz nocy i dnia…ogromne góry o bujnej zieleni które wydaje się można byłoby dotknąć podczas jazdy, ich bliskość i ogrom robią niesamowite wrażenie. Nie raz i nie dwa, zatrzymywałyśmy się aby chłonąć je wszelkimi zmysłami. Gdy wkroczyłyśmy do tej krainy, praktycznie od razu się pojawiło się kolejne zakochanie
Szlak Odry po polskiej stronie - czy naprawdę istnieje?
Próba zapełnienia białej plamy na mapie. Głównie krótki opis atrakcji i stanu trasy.
Wyprawę rowerową rozpoczęliśmy we dwóch 3-go lutego 2015 roku. Przylecieliśmy na lotnisko Sau Paulo w Brazylii skąd popedałowaliśmy w kierunku Paragwaju. Potem były kolejno: Argentyna, Chile, Boliwia, Peru, Ekwador, Kolumbia. Wyprawę ukończył tylko jeden z nas, czyli ja-Piotr. Bogdanowi na szczęście nic się nie stało. Nie wytrzymał kondycyjnie i zwiedzał Amerykę, ale autostopem. Rozstaliśmy się w Boliwii. Długie dystanse, zmienna pogoda i surowe warunki bytowe- wszystko to wpłynęło na mojego kompana zbyt mocno. Nie był w stanie pokonywać zamierzonego, dziennego dystansu ok. 100 km-ów.