Nasza wyprawa zaczyna się w Niemczech w Meppen. Stąd niedaleko już do granicy holenderskiej. Przeprawiamy się w stronę Emmen i tak zaczyna się dwutygodniowy rajd gdzie głównym celem jest Londyn i Paryż.
Do Meppen dojechaliśmy późnym wieczorem. Przemieszczaliśmy się ze Szczecina niemiecką koleją regionalną. Niestety niska cena biletów (bilet weekendowy 44 euro dzielony na 2 osoby) wiąże się ze sporą ilością przesiadek. Na pocieszenie można dodać, że pociągi w Niemczech w większości są niskopodłogowe i mają sporo miejsc na rowery. Pierwszy nocleg mieliśmy u znajomych i to był jeden z dwóch komfortowych noclegów w trakcie tej wyprawy.
Wiadomo było, że to kiedyś musi nastąpić, ale i tak zostaliśmy zaskoczeni. Do tej pory co roku spędzaliśmy wakacje na rowerach, całą rodziną. Wynajmowaliśmy duży dom na 6 osób. Zabieraliśmy dzieci, znajomych i w ten sposób zwiedziliśmy cały wschód Polski.
Ale w tym roku młodzież powiedziała, że nie pojedzie z nami. Są już duzi i mają swoje duże wakacyjne plany. Musimy pojechać sami, jak za studenckich czasów - my, dwa rowery i mały namiot. Tylko gdzie?
Burgundia zaplanowała nam się trochę przypadkiem. Nigdy tam nie byliśmy, ale wiedzieliśmy, że nie ma tam zbyt wysokich gór i jest trochę kanałów z leżącymi nad nimi ścieżkami rowerowymi. No i jest to Francja, nasz ukochany kraj, ze swoimi wspaniałymi zabytkami i cudowną kuchnią
Trzytygodniowa wyprawa z Kłodzka (Polska) do Barcelony (Hiszpania) rozpoczęła się 23 sierpnia. Z założenia mieliśmy pokonać ok. 2500 km i wrócić do Polski samolotem. Nie wybraliśmy najbliższej trasy, ale postanowiliśmy zobaczyć 9 krajów, w tym Polskę. Jak się okazało trasa się wydłużyła i zakończyła wynikiem 2860 km.
Rozpoczęliśmy ją w 3 osoby.
Wyprawa rowerowa już od dłuższego czasu chodziła mi po głowie. Od kilku lat spędzaliśmy rodzinne wakacje na rowerach, ale nigdy nie odważyliśmy się na wyjazd z sakwami. Zawsze uważałam, że to jest survival dla 20 latków, którzy mają łydki ze stali, robią po 150 kilometrów dziennie, zdobywają przy okazji dwutysięczniki żywiąc się wyłącznie adrenaliną, zupkami w proszku i kaszkami bobovita.
Nie mamy z mężem łydek ze stali, lubimy dobrą kuchnię, nienawidzimy kaszek i czasem bolą nas kręgosłupy, bo w tym roku obchodziliśmy 50 urodziny. Impulsem było dla mnie spotkanie podczas zeszłorocznych wakacji dwóch Angielek, podróżujących z sakwami na zwykłych miejskich holendrach, wyposażonych w koszyki na zakupy, na których w czasie jazdy suszyły się malowniczo przypięte spinaczami skarpetki...Rozmowa z Angielkami utwierdziła mnie w przekonaniu, że damy radę, skoro te biedulki dały.
Rok temu postanowiliśmy urozmaicić nasze rowerowe życie: wybór padł na sakwowanie. Na próbę wybraliśmy tydzień na Roztoczu. Nasz zachwyt tą formą spędzania czasu ujęliśmy króko: W przyszłym roku dojedziemy do Oceanu. Jak obiecaliśmy, tak zrobiliśmy.
Dzień 10 30.08.2012 - Monte Rite, Passo Duran
64.18km, 12.5śr, 58.4max, 1768m w górę, 5:07:43, 14-26st.C
Trasa: Passo Cibiana - Monte Rite - Dont - Passo Duran - Agordo - Voltago Agordo
Wieczorem zastanawiałem się czy wjeżdżać na Monte Roti, szczyt nieopodal Passo Cibiana. Rano nie było za zimno z przewagą błękitu na niebie więc postanowiłem na pół lekko czyli bez przyczepy i wora z namiotem zdobyć tą górę. Podjazd zaczyna się na przełęczy. 7.5km, siedem zakrętów, jeden tunel oraz ponad 600m w górę w pionie, wszystko po szutrze o maksymalnym nachyleniu 10%. Ponad godzinę zajęło mi wdrapanie się na górę. Na szczycie znajduje się muzeum górskie Messnera o skalno-szklanej konstrukcji. Niestety byłem na szczycie zbyt wcześnie aby zwiedzić muzeum.
Wróciliśmy, jeteśmy cali i zdrowi. Za nami miesiąc w trasie, przejechanych ponad 2300 kilometrów. Zwiedziliśmy całe mnóstwo ciekawych miejsc, zrobiliśmy masę zdjęć, poznaliśmy wielu wspaniałych, fantastycznych ludzi (chodzi szczególnie o tych, którzy przyjmowali nas pod swój dach, gościli na trasie jak najlepiej mogli). Co nam zostało po tej wyprawie? Świetne wspomnienia, radość ze zdobycia Paryża (i to okrężną drogą) a przede wszystkim.. chęć na więcej! Zapraszam do czytania relacji na cykloidzie oraz dziennika z podróży na naszym blogu (www.wroclaw-paris.blogspot.com).
Dzień 1 21.08.2012
158.44km, 17.8śr, 53.8max, 1351m w górę, 8:53:22, 34st.C
Trasa: Jelenia Góra - Kowary - Przełęcz Okraj - Trutnov - Hradec Kralove - Pardubice - Chrudim
Jeszcze wczoraj w wielu regionach Polski padały rekordowo wysokie temperatury a w nocy szalała burza z intensywnymi opadami deszczu. Rano kiedy wyruszałem z domu było kilkanaście stopni Celsjusza i kropił deszcz. Spora odmiana, jednak w takich warunkach jeździ się o wiele lepiej niż w upale. Na początek i koniec wyprawy muszę zrobić to czego najbardziej nie lubię czyli dojechać do celów podróży. Dwudniowy przejazd przez Czechy, dwa dni po Austrii i po rocznej przerwie znów zawitam w Alpy za którymi dość mocno się stęskniłem.