Wyprawa rowerowa już od dłuższego czasu chodziła mi po głowie. Od kilku lat spędzaliśmy rodzinne wakacje na rowerach, ale nigdy nie odważyliśmy się na wyjazd z sakwami. Zawsze uważałam, że to jest survival dla 20 latków, którzy mają łydki ze stali, robią po 150 kilometrów dziennie, zdobywają przy okazji dwutysięczniki żywiąc się wyłącznie adrenaliną, zupkami w proszku i kaszkami bobovita.
Nie mamy z mężem łydek ze stali, lubimy dobrą kuchnię, nienawidzimy kaszek i czasem bolą nas kręgosłupy, bo w tym roku obchodziliśmy 50 urodziny. Impulsem było dla mnie spotkanie podczas zeszłorocznych wakacji dwóch Angielek, podróżujących z sakwami na zwykłych miejskich holendrach, wyposażonych w koszyki na zakupy, na których w czasie jazdy suszyły się malowniczo przypięte spinaczami skarpetki...Rozmowa z Angielkami utwierdziła mnie w przekonaniu, że damy radę, skoro te biedulki dały.
Rok temu postanowiliśmy urozmaicić nasze rowerowe życie: wybór padł na sakwowanie. Na próbę wybraliśmy tydzień na Roztoczu. Nasz zachwyt tą formą spędzania czasu ujęliśmy króko: W przyszłym roku dojedziemy do Oceanu. Jak obiecaliśmy, tak zrobiliśmy.
Trasa wyprawy rowerowej Scotland Castl Tour poprowadzona została dookoła północnej Szkocji, po słabo zaludnionym terenie i wyniosła prawie 2000 kilometrów. Poprowadzi ona szlakiem szkockich zamków, które nieodzownie związane są z tym krajem.
Na dobrą sprawę wyprawa na Ukrainę zaczęła się już 29. lipca, od gorączkowego pakowania, z niewiadomych przyczyn odłożonego na ostatni moment. Godzina po godzinie sakwy wypełniały się najróżniejszym sprzętem, począwszy od zapasowych dętek i szprych, a kończąc na ręczniku i konserwach. Pomimo początkowych obaw co do pojemności rowerowych sakw, na końcu zostało w nich jeszcze nieco luzu. Gdy następnego dnia dosiadłem roweru, okazało się, że nie jest wcale tak ciężki, jak się spodziewałem.
Pobudka o 3.35, bo o 4.52 miałam pociąg bo Malborka. Po drodze na dworzec (rowerem, oczywiście) mogłam podziwiać wschód słońca (co później się dość często zdarzało). W Malborku na peronie już czekał Michał, a Ania z Szymonem byli w pociągu, do którego się dosiadaliśmy. Droga dość długa, graliśmy w skojarzenia. Nocleg miał być na dworcu PKP, ale ten był rozkopany (remont) , więc spaliśmy na przystanku PKS (warty godzinne trzymając).
Jesteśmy właśnie w Wiśniowcu. Przez ostatnie kilka dni walczyliśmy z ukraińskimi polnymi drogami, nieoznakowanym zamków, oraz ruin. Za drogowskazy służył nam koniec języka, a że nikt ukraińskiego nie zna, to było ciekawie. Wczoraj w drodze do Tarnopola pękła nam opona (nowo zakupiona przed wyprawą). Konieczne było szycie. Na dodatek padał deszcz więc podróż do większego miasta odbyła się w strugach wody. Na szczęście udało się znaleźć odpowiedni sklep i na nowej oponie jedziemy dalej.
Uczestnicy Ukraine Castel Tour 2010 pierwszy etap swojej podróży mają już za sobą. Przypomnijmy, że pierwszym etapem jest południowa, bardziej turystyczna część Ukrainy, czyli Półwysep Krymski. Druga część, to zachodnia Ukraina, bardziej dzika i mniej zaludniona.
Wyprawa rowerowa szlakiem ukraińskich zamków. Uczestnicy wyprawy będą mieli do pokonania prawie 2000 km po słabo zaludnionym terenie, oraz odwiedzą tętniący życiem i kuszący niezapomnianymi krajobrazami Krym. Interesuje ich zgłębienie historii tamtejszych terenów, jak również poznanie obyczajów i tradycji ukraińskiej ludności, oraz przekonanie się na własnej skórze, co znaczy tamtejsza "gościnność". Trasa wyprawy będzie wiodła przed zachodnią i południową Ukrainę.
Uczestnicy wyprawy w 2009 roku odbyli podróż rowerami szlakiem warowni szkodzkiego wybrzeża. Relację z ich poprzedniej wyprawy można przeczytać w dziale Relacje z wyprawy.