Wróciliśmy, jeteśmy cali i zdrowi. Za nami miesiąc w trasie, przejechanych ponad 2300 kilometrów. Zwiedziliśmy całe mnóstwo ciekawych miejsc, zrobiliśmy masę zdjęć, poznaliśmy wielu wspaniałych, fantastycznych ludzi (chodzi szczególnie o tych, którzy przyjmowali nas pod swój dach, gościli na trasie jak najlepiej mogli). Co nam zostało po tej wyprawie? Świetne wspomnienia, radość ze zdobycia Paryża (i to okrężną drogą) a przede wszystkim.. chęć na więcej! Zapraszam do czytania relacji na cykloidzie oraz dziennika z podróży na naszym blogu (www.wroclaw-paris.blogspot.com).
Dzień 1 21.08.2012
158.44km, 17.8śr, 53.8max, 1351m w górę, 8:53:22, 34st.C
Trasa: Jelenia Góra - Kowary - Przełęcz Okraj - Trutnov - Hradec Kralove - Pardubice - Chrudim
Jeszcze wczoraj w wielu regionach Polski padały rekordowo wysokie temperatury a w nocy szalała burza z intensywnymi opadami deszczu. Rano kiedy wyruszałem z domu było kilkanaście stopni Celsjusza i kropił deszcz. Spora odmiana, jednak w takich warunkach jeździ się o wiele lepiej niż w upale. Na początek i koniec wyprawy muszę zrobić to czego najbardziej nie lubię czyli dojechać do celów podróży. Dwudniowy przejazd przez Czechy, dwa dni po Austrii i po rocznej przerwie znów zawitam w Alpy za którymi dość mocno się stęskniłem.
ALBAŃSKIE METAMORFOZY, CZYLI WSZYSTKIEGO PO TROCHU
Jak każdy przed wyprawą rowerową stwarzałem sobie pewne wyobrażenia o kraju, który mam odwiedzić i czego mogę się tam spodziewać?. Rzeczywistość jak zwykle okazała się zupełnie inna. Albania w porównaniu do Ukrainy bije ją na głowę kilkakrotnie, bliskość Włoch czy Grecji sprawia, że mamy tu bardzo rozwinięte usługi na poziomie europejskim.
Planowałem wyprawę Dunajem do źródeł, jednak Heniek doznał urazu kolana, natomiast Wiesiek wybrał inna formę wypoczynku. Skaperował mnie, więc Janek. Początkowo miał jechać za trzeciego Roman, nawet zapłacił za autobus, jednak ostatecznie wyjechaliśmy z Gliwic we dwójkę. Trasa przygotowana przez Janka obejmowała większość atrakcji w rejonie.
- Oj, chyba będzie padać...
- Padać? E tam, co nam taki mały deszczyk...
I pojechaliśmy. Pierwszy raz na rowerach wyprawowych, pierwszy raz dalej niż nad jezioro za miastem, pierwszy raz w Bieszczady
Po tygodniowym odpoczynku od wyprawy po Wyspach Brytyjskich nadszedł czas na kolejną przygodę. Kierunek rumuńskie Karpaty. Główne cele to najwyższe rumuńskie drogi Transalpina i Transfagaraska, najwyżej w Karpatach położone schronisko Cabana Omu jak również wejście na najwyższy szczyt Rumunii - Moldoveanu, zaliczany do Korony Gór Europy.
166.65km, 18.3śr, 54.5max, 1342 m przewyższenia, 9.06.20h. JG - Zgorzelec - Baucen - 18 km do Drezna
Dystans niezły, biorąc pod uwagę brak formy po zimie i nowy rower, do którego nie jestem jeszcze przyzwyczajony. Pewnie byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie dość silny wiatr z zachodu. To moja pierwsza wyprawa, którą zaczynam w marcu, więc rekordów się nie spodziewam. Podobają mi się drogi w Niemczech. Sporo ścieżek rowerowych między miastami. W miastach to trochę przeszkadza. Szczególnie na światłach i skrzyżowaniach. Z rowerem nie mam żadnych problemów ale po całym dniu jazdy boli mnie kość ogonowa i trochę dłonie i nadgarstki. Spanie na polance niedaleko drogi nr. 6
Pięknego poniedziałkowego dnia 30.04.2012 r. wyruszyliśmy z Sosnowca w kierunku Kazimierza Dolnego, by piękny, długi majowy weekend spędzić na rowerze i poznać piękno polskiej przyrody i nie tylko.
Z Sosnowca udaliśmy się w okolice Włoszczowy i po przejechaniu ponad 140 km ułożyliśmy się do snu, Chociaż noc szybko minęła, a dzień przywitał nas słońcem to już o 8.00 zasiedliśmy na swoje dwukołowe maszyny i pędziliśmy dalej do celu naszego wyjazdu.