Mateusz, Adrian i Grzesiek –Jesteśmy studentami z Krakowa, połączyła nas wspólna pasja- kolarstwo. Od 2010 tworzymy ekipe, która na swoim koncie ma już ponad 5000 przejechanych kilometrów, natomiast od 2014 roku jesteśmy znani pod nazwą „MTB Kraków” .
Wspólnie promujemy wśród młodych ludzi w naszym otoczeniu ten piękny sport jakim jest kolarstwo, oraz pokazujemy, że można "iść pod prąd" niezależnie od tego co w życiu robimy.
W tym roku jedziemy z Krakowa po zachodni punkt polski – Cedynię, następnie północne Niemcy, Danię oraz południową część Szwecji, skąd promem dopłyniemy do Świnoujścia, i pokonując całe polskie wybrzeże dotrzemy do Gdańska.
Chcemy zobaczyć najpiękniejsze miejsca środkowo-zachodniej Polski, przypływy i odpływy morza, jeziora i zamki północnych Niemiec, cieśniny morza bałtyckiego oraz 11 latarnii naszego wybrzeża.
11 listopada to prezent, dar od losu i historii. Wolne. Dla większości Polaków nie żaden czas do zadumy nad cudem odzyskaną wolnością kilkadziesiąt lat temu, ale radość z długiego weekendu. Sklepy monopolowe przeżywają oblężenie już dzień wcześniej, od popołudnia do późnego wieczora. Ot, święto państwowe - my mamy wolne. Jest czas na odreagowanie za trudy tygodnia. Za wykonywaną pracę zwykle za marne pieniądze, za arogancję polityków, w tym także tych z krzyżem na klacie i z gębą pełną frazesów. My mamy wolne. Ja mam wolne. Polska ma wolne.
Otworzyłem butelkę piwa i pomyślałem o moim wyborze. Jest 10 listopada, piękny ciepły wieczór, Częstochowa. Mogę jechać jutro do Warszawy rzucać cegłą w policję. Wtedy będę niepokornym, a może nawet wyklętym patriotą walczącym z układem. Mogę iść na manifestację organizowaną przez Prezydenta – zostanę wtedy resortowym dzieckiem. Zaraz mi znajdą ojca w ZOMO i dziadka w Wehrmachcie. Mogę iść do kościoła po pseudopatriotyczną indoktrynację i podpowiedź na kogo głosować w nadchodzących wyborach. Mogę się upić i przeleżeć cały dzień. Mogę nie robić nic. Nie chcę nie robić nic, bo szkoda takiego dnia. To jest taki piękny, słoneczny dzień.
Kolejna podróż w głąb naszego pięknego kraju. Wycieczka w świat nieistniejący już nie tylko w sposób fizyczny, co jest zrozumiałe i oczywiste, ale nieistniejący zupełnie w naszej świadomości. Pełen tajemnic i zaskakujących czasem odkryć. Świat polskich Żydów, współgospodarzy tych ziem od stuleci, nieobecnych dopiero od 70 lat, ale przez dziesięciolecia skutecznie rugowanych z naszej pamięci i historii.
Trasa rowerowa wokół Gór Bialskich zwanych Sudeckimi Bieszczadami.
Góry Bialskie to miejsce z rzadka uczęszczane przez turystów. Szlaki o niskim poziomie trudności, płaskie szczyty, duże zalesienie i niewielkie zaludnienie - tak w skrócie można scharakteryzować to miejsce.
Wakacje w północnej Polsce w dniach 4-14 sierpnia 2014. Trochę historii, rzecz jasna tej kontrowersyjnej, nieznanej, nierzadko trudnej do zaakceptowania. Do tego w tle zapach jezior i morza...
Podłe obiady i piękne krajobrazy. Kilka puszek piwa na dobranoc, czasem butelka wina...
zapraszam w podróż po Ziemi Chełmińskiej, Kociewiu, Kaszubach oraz Warmii........
Majówka w Polsce. Zawsze z niespodzianką w postaci pogody. Pełna zaskoczenie dla synoptyków, którzy bez zmrużenia oka wystawiają sobie nie mniej niż 95% sprawdzalność pogody. Myślicie, że tym razem było inaczej? Na początku, tak na kilka dni przed majowym weekendem prognoza była optymistyczna, ale im bliżej dnia wyjazdu, tym gęściej zaczynały pojawiać się ''chmury'', aż w końcu na dzień przed wyjazdem okazało się, że w Polsce ma padać. No cóż, byłem na to przygotowany, i wyjazd zaplanowałem w 4 różne miejsca z ostateczną datą wyboru – 30 kwietnia. Tak więc w planie była Kotlina Jeleniogórska (miało padać przez 4 dni), Stawy Milickie (pada 3 dni), Biebrza (pada 2 dni i zimno) no i Ponidzie (Pada 2 dni, ale temperatura ok. 15 stopni).
Na rozgrzewkę, na początek krótkie, bo kilkudziesięciokilometrowe trasy: po jednej z Karkonoszy i Beskidu Makowskiego. Troche zdjęć w nagiej jeszcze scenerii, kilka subiektywnych uwag, ale najważniejsze, że sezon rozpoczęty :)
I kto by pomyślał, że na koniec roku trafi mi się jeszcze rowerowa przygoda. A wszystko to przez aurę, która okazała się bardzo łaskawa, jak na tę porę roku. Słoneczne i stosunkowo ciepłe dni rozbudzały moją wyobraźnię odnośnie sposobu zakończenia roku. Zamieniłem więc butelkę ciepłej wódki o północy w tym czy innym lokalu pośród kolorowych baloników na wyjazd w góry – myślałem o Beskidach, ale Magda doradziła Bieszczady, w których nie byłem przecież tyle lat. W sumie ta opcja wydała mi się niezwykle interesująca, ponieważ byłem bardzo ciekaw, co też się zmieniło od 1999 roku, kiedy to z plecakiem byłem tam po raz ostatni.