Jak to się zaczęło?
Od dawna planowaliśmy ten wyjazd. Początkowo mieliśmy jechać we 3 lub więcej osób. Ostatecznie pojechaliśmy we dwóch - ja i Łukasz. To był nasz pierwszy dłuższy wyjazd tego typu - czyli sakwy, namiot itd. Najpierw zakładaliśmy trasę z naszego miasta nad morze (ok 600km) ale jednak po zastanowieniu i po namowach znajomych czy użytkowników forów wybraliśmy trasę wzdłuż wybrzeża.
Ladakh Author Cycle Expedition 2012 - rowerem po Indiach czas zacząć.
Po wielomiesięcznych przygotowaniach nareszcie nadeszła długo oczekiwana pora wyjazdu w Himalaje. Główne cele wyprawy to droga z Manali do Leh oraz najwyższe przełęcze Indii i Himalajów powyżej 5000 m.npm.
Dwa dni wcześniej wyjechałem pociągiem z Jeleniej Góry do Warszawy skąd startuje mój samolot do Delhi. Musiałem jeszcze tylko odebrać indyjską wizę i dokupić dużą ruską torbę do której wrzucę przyczepkę, sakwy i kilka innych rzeczy.
I w końcu wylądowaliśmy! Pełni napięcia wynikającego z ciekawości kraju, w którym się właśnie znaleźliśmy, wyszliśmy z samolotu i ustawiliśmy się w kolejce do odbioru bagażu. Komuś w transporcie zaginął namiot, ktoś inny nie może znaleźć swojej walizki i nerwowo porusza się wokół taśmy, na której nie przybywają już nowe bagaże. A co z naszymi rowerkami? Na szczęście wyjechały - nie sądziłam, że tyle radości spowoduje ponowne zobaczenie naszych ogromnych brzydkich pakunków, które kształtem zupełnie nie przypominały tych wspaniałych jednośladowych pojazdów napędzanych siłą mięśni kolarza, których wymyślenie przypisuje się Leonardowi da Vinci.
Od dwóch dni jestem już w Delhi. Napiszę może jak się tu mi przyleciało. A więc nawet nie tak najgorzej. Co prawda było trochę problemów na lotnisku, ale i tak mniej niż podczas poprzednich wypraw. Otóż nie miałem uzgodnionej kwestii przewozu roweru z Ukraińcami. Miałem się z nimi dogadywać na miejscu. Jednak na Okęciu okazało się, że biuro Aerosvitu było zamknięte I nie było zupełnie, z kim gadać. Musiałem się więc dogadywać z paniami odprawiającymi nasz lot. Dobrze, że na lotnisku była Agnieszka, ze swym znajomym i oni pilnowali mi pakunków a ja negocjowałem warunki przewozu roweru.
Uczestnicy wyprawy Long Walk Plus Expedition aktualnie przemierzają na rowerach Płaskowyż Tybetański.
Fragment z Dziennika Podróży
Po pokonaniu północnej części Płaskowyżu Tybetańskiego dotarliśmy do stolicy Tybetu, Lhasy. Był to zdecydowanie najtrudniejszy etap naszej wędrówki, głównie z powodu porywistego wiatru i tym samym dużego wysiłku na wysokościach przekraczających często 5000 n.p.m. Dopiero w Lhasie mogliśmy się zregenerować. Odpoczywaliśmy przez trzy dni.
Przez ostatnie dwa tygodnie przedzieraliśmy się przez północną część płaskowyżu tybetańskiego i wreszcie dotarliśmy do stolicy Tybetu. Kraina przez którą jechaliśmy to ogromne pustkowie położone właściwie cały czas powyżej 4.500 m. npm. O wysokościach jeszcze napisze ale najpierw słowo klucz: "wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr". Nasz nieodłączny towarzysz a właściwie koszmarny wróg.
Uczestnicy wyprawy Long Walk Plus Expedition aktualnie przemierzają Chiny. Łącznie przejechali na rowerach już 2000 kilometrów w tym 1000 kilometrów przez Chiny i dalej zmierzają w kierunku płaskowyżu tybetańskiego. Przed nim Tybet oraz wysokie przełęcze a co za tym związanie sprawdzenie swojego organizmu na wysokościach powyżej 4000 m npm.
Long Walk Plus Expedition Jakuck - Kalkuta 2010 to wyprawa śladami niezwykłej ucieczki opisanej w książce Długi marsz. Choć autorem powieści jest Sławomir Rawicz, jej prawdziwy bohater to Witold Gliński, który w 1941 r., wraz z sześcioma innymi więźniami, uciekł z sowieckiego łagru pod Jakuckiem i pieszo dotarł do Kalkuty w Indiach.