Znowu Rosja
Z powrotem w Rosji! Uczestnicy „Wyprawy 2013. Polska – Syberia" w połowie tygodnia przekroczyli ponownie granicę i wyjechali z Kazachstanu. Siódmy tydzień rajdu zakończył się z wynikiem 6104 km i ponad 44 dni na trasie, tym samym stał się również najdłuższą czasowo wyprawą NINIWA Teamu (poprzedni rekord miał 43 dni).
Po długich i dość męczących przygotowaniach, szczególnie przed samym wyjazdem w końcu nadszedł kolejny etap wyprawy. Dojazd do lotniska oraz przelot do USA. Ostatnie kilka dni przed dniem wyjazdu to normalne szaleństwo. Pomimo, że przygotowania rozpocząłem pod koniec grudnia czyli wystarczająco wcześnie aby pozapinać wszystko na ostatni guzik to na kilka dni przed zaplanowaną datą wyjazdu zawsze wyskakuje coś niespodziewanego co utrudnia i przedłuża przygotowania. Nie inaczej było i tym razem.
Z Berlina wylatujemy gdy w Polsce właśnie zaczyna się zima. Do Afryki zabiera nas EasyJet. Wbrew nazwie dla rowerzysty wybierającego się w dwuletnią podróż nic nie jest z nimi proste. Na początek waga sprzętu turystycznego. Według regulaminu może on ważyć do 16 kilogramów. Same nasze rowery ważą 20 kg, a co z sakwami, zapasowymi częściami, oponami, że o narzędziach nie wspomnę? Dzwonimy na infolinię i miły konsultant wyjaśnia, że rowery stanowią wyjątek i ich waga może wynosić 30 kilo. I, tak, jest mu przykro, że nie napisali tego w regulaminie, a minuta rozmowy kosztuje prawie 4 złote (sic!).
Prezentujemy aktualną trasę wyprawy rowerowej Piotra Strzeżysza Z Alaski do Meksyku. Będziemy stopniowo nanosić kolejne punkty trasy wraz z kolejnymi miejscami odwiedzonymi przez podróżnika.
(stan z 29 listopada)
Start w Anchorage w stanie Alaska, następnie Whitehorse w Kanadzie, Fort Nelson, Prince George, Vancouver i znów wracamy do Stanów: Seattle, a dalej Portland.
Kanadzie już dziękujemy, ponownie wjechałem do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uparcie prę na południe z myślą, że w końcu na tyle poprawi się pogoda, że poranków nie trzeba już będzie witać w puchowej kurtce. Z każdym dniem jazdy miało być cieplej, ale pogoda nie odpuszcza i nadchodząca zima ciągle depcze mi po piętach.
Za Piotrem 2700 km. Zakończył już podróż po drodze, zwanej Alaska Highway i będzie teraz poruszał się na południe w stronę Vancouver. Tym razem już bez spotkań z niedźwiedziami, może dlatego, że spadł śnieg i misie wreszcie poszły w wyższe partie gór szykować się już do zimowego snu...
Po przeprawie przez zasypane drogi w okolicach Fort Nelson, znów jedzie w późnojesiennej aurze. Z dnia na dzień robi się jednak coraz zimniej, tym bardziej więc trzeba się pospieszyć i zdąrzyć dojechać do Vancouver przed nadciągającą zimą.
Za Piotrem 2100 km drogi, dwa spotkania z niedźwiedziami, kilka z ludźmi, kąpiel w gorących źródłach, noclegi pod opuszczonymi motelami i niekończące się podjazdy i zjazdy w ośnieżonych Górach Skalistych.
Więcej o perypetiach podczas kolejnych dni podróży przez Kolumbię Brytyjską, można przeczytać na www.onthebike.pl
Po siedemnastu dniach jazdy Piotr Strzeżysz dotarł do Whitehorse w Kanadzie. Tym samym ma już za sobą ponad 1250 km trasy. Na Alasce panują już zimowe warunki, temperatury nad ranem sięgają 7 stopni poniżej zera. Na razie nie ma jeszcze śniegu, więc Piotr szybko toczy się na południe.